Dokladnie rok temu w naszym życiu pojawił się Yogi. Nigdy nie zapomnę małej puszystej kulki czekającej na mnie w samochodzie na lotnisku. Sięgnęłam po niego drżacymi rękami i nie mogłam uwierzyć, że jedno z moich największych marzeń się spełniło!
Rok z Yogim minął tak bardzo szybko... Z puchatego misiaka, ciągle brojącego szczeniaczka przeistoczył się w mądrego i przystojnego młodego lwa:) mimo tego, że odkąd z nami zamieszkał jestem zmuszona do codziennego odkurzania oraz wcześniejszych pobudek, to nie wyobrażam już sobie bez niego naszego życia! Jest moją największą radością!!!
cudny :-)
OdpowiedzUsuńJaki cudaczek.
OdpowiedzUsuńJaaaaaaaaaaaaaaaaaki słodziak! :)
OdpowiedzUsuńCudny<3
OdpowiedzUsuńtrudno uwierzyć, że minął już rok, pamiętam jak pokazałaś pierwsze fotki z Yogim i szukałaś dla niego imienia:)
OdpowiedzUsuńteraz rzeczywiście wyrósł na przystojniaczka:)
Dokladnie! Jak milo, ze pamietasz o tamtym poscie:)
Usuńczy pamiętam???? :) nawet moja Mama czekała potem na kolejne fotki Yogiego:)
UsuńHappy birthdays Yogi!
OdpowiedzUsuńśliczniutki ;)
OdpowiedzUsuńW imieniu Yogiego dziekuje za wszystkie komplementy;)
OdpowiedzUsuńSłodko wygląda :)))
OdpowiedzUsuńPamiętam jak pierwszy raz zobaczyłam dorosłą postać Chow chow, całe lata do tyłu bo nastolatką byłam i w pierwszej chwili myślałam, że to ... maskotka :D Siedział sobie na trawniku przed domem i prezentował się tak dostojnie :)
Śliczniuchny ! :)
OdpowiedzUsuń