Ten post jest
wynikiem mojego dzisiejszego samopoczucia. Nie zdarza mi się to często, z
upływającymi latami w zasadzie coraz rzadziej. Po kilku mojito wypitych wczoraj
na plaży, dzis rano obudziłam się w nienajlepszej formie, ale mus to mus i
trzeba było zebrać i ruszyć do pracy.
Oto czym próbowałam
sobie ulżyć w mękach:
- Woda to
najlepszy przyjaciel, duuuuużo wody
- Łyknęłam magiczną
pigułkę o nazwie IMMUVIT, która zawiera wyciągi z jakis koreańskich roslin i ma
dodawać energii i poprawiać koncentrację. Liczyłam że pigułka wystarczy,
połknięta o 9 , o 11 nadal nie poprawiła samopoczucia, więc zmuszona byłam
sięgnąć po cos sprawdzonego.
- Shark Lite,
czyli mniej kaloryczna wersja napoju energetycznego. Unikam tego typu napojów
jak ognia, ale tak na prawdę to są jedynym srodkiem, który pobudza do życia, kawa
kompletnie nie daje rady...
Podczas lunchu wypiłam jeszcze szklankę soku pomidorowego (pomidory to najlepsze antykacowe warzywa) z duuuużą iloscią lodu i poczułam się zdecydowanie lepiej. Do tego stopnia, że mam już nawet ochotę na kolejne mojito ;)
Kilka dodatkowych
rad na ciężkie dni ode mnie to: unikanie mocnych perfum, zakładanie płaskiego
obuwia i częste nawilżanie ust balsamem.
Macie jakies
sprawdzone sposoby na walkę z syndromem dnia następnego w pracy?
W sobotę byłam na weselu i do dzisiaj czuję się tak jak Ty :-) Najciekawsze jest to, że piłam tylko szampana i to w umiarkowanej ilości. Może tańce mnie wykończyły. Tak czy owak, łączę się w bólu :-) Niedawno dowiedziałam się, że na kaca dobry jest "sok" z kiszonych ogórków. Masz dostęp?
OdpowiedzUsuńTo musialo być weselicho ciężkiego kalibru ;) a co do ogórków kiszonych to odkąd polski sklep zbankrutowal, to niestety dostępu brak :(
Usuńhehehe ;))
OdpowiedzUsuńTo wcale nie jest śmieszne ;p
UsuńZ męskiego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem jest klin i dużo snu.
OdpowiedzUsuńNatomiast najlepszą profilaktyką jest wyjazd do Arabii Saudyjskiej - nie ma problemu z "syndromem dnia następnego, bo dzień "poprzedzający" nie występuje :)
To ja juz wole troche pocierpiec ;) smutno by mi było bez Mojito na lezaczku
Usuńmocne perfumy rzeczywiście mogą męczyć podczas takich dni :))
OdpowiedzUsuńBede zaglądać częściej :).
OdpowiedzUsuńohhh dobrze wiedziec, dzisiaj rano doskwieral mi maly problemik ;) jak widac moj organizm tez sie odzwyczail od imprezowania ;))
OdpowiedzUsuńJa wczoraj cierpialam, ale moglam pol dnia w lozku przelezec;)
Usuństarzejemy sie;p