Jak dorobić podczas studiów

Poniedziałek to dzień pozytywnej energii i motywacji! Taaaa dobry żart, mnie w każdy poniedziałek budzik nie jest w stanie obudzić i generalnie kończy się to zawsze spóźnieniem do pracy i nieciekawymi konsekwencjami .... Ale jestem już po pierwszej kawie i postanowiłam napisać dzis posta, który może okazać się przydatny. Takie odstępstwo od przeważających na moim blogu pierdół;)

 W związku z tym, że niedawno rozpoczął się rok akademicki, to możliwe że wielu nowych jak i kontynuujących nauke studentów poszukuje własnie pracy. W trakcie 5 lat studiowania parałam się wieloma rzeczami, także chetnie podzielę się moimi doswiadczeniami i a nuż kogos to zainspiruje. Pochodzę z Krakowa i studiowałam dziennie na UJ, czyli całe lata studiów mieszkałam w domu rodzinnym i nie musiałam przejmować się opłatami za czynsz, jedzenie itp. Natomiast ujuż w liceum przestałam prosić rodziców o tzw kieszonkowe, trudno mi było sobie wyobrazić, żeby oni ciężko zarobione pieniadze przeznaczali na moje zachcianki. W taki oto sposób już w liceum podjęłam się pierwszego zajęcia, dzięki któremu co tydzień stawałam się bogatsza o parę groszy. Potrzeby rosły z czasem, na studiach byłam bardzo rozrywkową osobą, a żeby pozwolić sobie na imprezowanie w weekendy, trzeba było szukać nowych źródeł dochodu:) Dodatkoww ważną ideą, która mi zawsze przyswiecała było, żeby zarobic ale się nie narobic

 Dla mnie pierwszym i najlepszym źródłem pieniędzy były KOREPETYCJE. Dawałam korki z jężyka angielskiego, w większosci dzieciom z podstawówki.Moimi najmłodszymi uczennicami były 8 latki, a najstarszą pewna pani po 50. Jednak najliczniejsze grono moich dzieciaków plasowało się w 4-6 klasie podstawówki. To bardzo wdzięczny wiek, bo dzieciaki jeszcze chcą się uczyć, są posłuszne ale coraz bardziej kumate. Najgorsi są gimnazjalisci... Jak pozyskiwałam klientów? Zamiesciłam ogłoszenia na kilku stronach internetowych i ludziesami do mnie dzwonili. Poza tym poczta pantoflowa działa najlepiej – jedna zadowolona mama poleciła mnie innej i w ten sposób prowadziłam lekcje dla 4 dziewczynek z tego samego bloku. Zawsze dojeżdżałam do swoich klientów oraz przywoziłam własne materiały np wyszukiwane z internetu. Lekcje angielskiego w mojej szczytowej formie przynosiły mi dochód około 800zł miesięcznie.

 Ponieważ studiowałam filologię, w trakcie studiów zajełam się również TŁUMACZENIAMI. Tłumaczyłam pomiędzy 3 językami – polskim, bułgarskim i angielskim. Ponownie zamiesciłam ogłoszenie online i od czasu do czasu dostawałam różne zlecenia. Ponieważ kształniłam się akurat w tej dziedzinie, łączyłam przyjemne z porzytecznym. Obecnie żałuj, że nie mam uprawnień tłumacza przysięgłego i że nie pracuję zawodow jako tłumacz. Co prawda w obecnej pracy zdarza mi się przekładać różne materiały, ale jest totylko dodatek do innych obowiązków. Tłumaczenia zależnie od rodzaju tekstu, języka i terminów potrafią być bardzo popłatne.

 
Kolejnym zajęciem, które wiązało się z więszym stresem i ogromna odpowiedzialnoscią  było bycie NIANIĄ. W gruncie rzeczy zajmowałam się córeczką znajomej i przez pewnien czas zupełnie obcym chlopczykiem. Z pierwszym dzieckiem miałam super kontakt, z drugim nie bardzo. Tutaj wiele zalezy od charakteru dziecka i od rodziców. Bycie nianią nauczyło mnie cierpliwosci, a poza tym takich czynnosci jak zmiana pieluchy :D Nie było to równiez njbardziej dochodowe zajęcie, ale niewątpliwą zaletą był czas kiedy dziecko spi a my możemy poczytać, pouczyć się, zająć się swoimi sprawami.

 
Natomiast moją ukochaną pracą, z którą wiążą się najlepsze wsponienia, najwięcej przygód i w której najwięcej się nauczyłam i najwięcej zarobiłam, była funkcja REZYDENTA BIURA PODRÓŻY w Bułgarii. Pod koniec pierwszego roku studiów razem z koleżankami z grupy wpadłysmy na pomysł, że fajnie by było spędzić wakacje nad Morzem Czarnym, wiec rozniosłysmy CV do różnych krakowskich biur podróży bez wielkiej nadzieji na zatrudnienie. Łut szczęscia, czy też mój nezaprzeczalny urok osobisty zadecydował, że pomimo braku doswiadczenia i uprawnień, zostałam zatrudniona przez największe krakowskie biuro. W połowie czerwca wyjechałam do Sozopolu gdzie miałam stacjonować do połowy wrzesnia. Przez 3 miesiące w Bułgarii zajmowałam się polskimi turystami, którzy słyną z bycia najbardziej upierdliwą wkacyjną nacją. Pomimo wielu stresów i kilku nieprzyjemnych sytuacji, pokochałam to zajęcie. Prócz standardowej opeiki rezydenta, pracowałam równiez jako pilot wycieczek i przewodnik. Gdziny pracy są nienormowane, ale mimo to miałam dużo czasu na plażowanie i imprezowanie;) Poznałam wiele wspaniałych osób, bardzo tęsknię za moją bułgarską szefową, jej rodzina praktycznie przyjęła mnie do swojego grona. Do Sozopola jeździłam przez 4 kolejne sezony wakacyjne. Uwielbiałam tą swiadomosć, że każde lato spędzę w Bułgarii, pracują ale i wypoczywając, odwiedzali mnie znajomi i rodzina z Polski. Na samym etacie rezydenta nie zarabiałam kokosów, ale niezwykle dochodowe były dla mnie wycieczki fakultatywne, które prowadziłam.  Niestety praca rezydenta możliwa jest jedyne przez kilka miesięcy w roku, także nigdy nie wiązałam z nią przyszłosci... Teraz kiedy siedzę przy biurku, bardzo tęsknię za tamtymi czasami beztroski, w trakcie których praca i przyjemnosc się przeplatały, każdy dzień był inny, nie znałam słowa rutyna.


Gdzie jeszcze pracowałam:
 
- w sklepiku szkolnym,
- jako opiekun i instruktor snowboardu podczas obozu  młodzieżowego (to było połączenie mojego hobby i pracy, szkoda że to zajecie sezonowe),
- jako ankieter OBOPu (fajna i dobrze płatna fucha!),
- jako hostessa podczas targów tytoniowych,

 Moi znajomi pracowali w wiekszosci jako kelnerzy lub barmani, faceci jako ochroniarze, a dziewczyny jako hostessy.

 A Wy jak dorabialiscie/dorabiacie  w trakcie studiów? Jak wspominacie wasze pierwsze prace?

9 komentarzy:

  1. Pierwsze pieniądza (nawet "pasek" miałem) zarobiłem jako 12-latek. W PGR-e (byłem na wakacjach u dziadków) pracowałem jako..odpędzacz wron z pola, żeby nie wyjadały zasiewów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy nadal jest zapotrzebowanie na takich fachowcow haha;)

      Usuń
  2. Moja pierwsza praca opieka nad starszymi ludzmi w Londynie, pozniej tez tam kelnerowanie, pozniej korepetycje z ang i niem. A jaka filologie konczylas? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widze, ze tez roznych rzeczy sie paralas:)
      Ja skonczylam filologie slowianska, a konkretnie bulgarystyke.

      Usuń
  3. ja standardowo korki, czasem trafila mi sie tez jakas fucha na m¡namalowanie czegos :)
    obrotna z ciebie dziewczyna! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedzialam, ze malujesz:) najprzyjemniej jest czerpac zyski ze swoich pasji

      Usuń
  4. Zawsze marzyłam o takiej wyjazdowej pracy, ale od wielu lat sporą część lata muszę spędzić w PL (inne obowiązki), a bycie rezydentem to taka fajna praca! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa opcja jest rownież pilotowanie wycieczek z Polski zagranicę, zazwyczaj są to 2 dni pracy w tygodniu, trochę to męczące ale można zobaczyć ciekawe miejsca. :)

      Usuń
  5. Moja pierwsza praca to bycie konsultantką kosmetyczną, (które ciągnie się do dziś) w liceum zaś wraz z koleżankami korzystałyśmy z agencji prac tymczasowych, takie chwilówki:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Lemessoss , Blogger